Spójrz na swojego ostatniego ulubieńca i przypomnij sobie, w jaki sposób pojawił się w Twoim życiu.
Czy trzeba było go szukać, czy po prostu się pojawił? Kiedy patrzę na wszystkie posiadane w życiu zwierzęta, raczej pytałabym, jak często to ja – lub moja rodzina – decydowaliśmy, że je sobie „weźmiemy”, a jak często to one przychodziły do nas z własnego wyboru. Powiedziałabym, że tylko kilka razy moja rodzina podjęła decyzję, żeby wziąć psa czy kotka, a liczba psów, kotów, ptaków, królików, myszek, koni i innych zwierząt, których „nie planowałam” mieć znacznie przekracza liczbę zaplanowanych.
Co sprawia, że zwierzęta nas wybierają?
Czy są świadome naszej potrzeby, aby stały się dla nas wkładem? Czy spełniają potrzebę, którą same mają? Czy jeszcze coś innego? Czy może między nami następuje pewna wymiana energetyczna, której nie przyjmujemy do wiadomości? Jeżeli zwierzę wie, że musi pojawić się w naszym życiu, to czy nie zaczyna przyciągać nas dużo wcześniej, niż stajemy się tego świadomi? I nagle zaczynamy interesować się posiadaniem psa albo skąd wziąć kota. Ciekawi mnie czy, nawet jeśli myślimy, że to my podjęliśmy decyzję o posiadaniu psa, kota albo konia, to nie zwierzęta zaczęły nas przyciągać długo przed tym, zanim my skierowaliśmy się w ich stronę. I oczywiście są zwierzęta, które po prostu pojawiają się na naszym progu. I zanim się spostrzegamy, zaczynamy się nimi zajmować, cieszyć i dzielić z nimi życie!
Czasami wygląda na to, że „adoptujemy” zwierzęta, których cechy znacząco ograniczają radość ze wspólnego z nimi życia.
Czy znaleźliśmy się w obliczu sytuacji, która okazała się dla nas zbyt trudna? Czy te zwierzęta nie przyszły do nas, aby ofiarować nam coś w sposób, którego nie uznawaliśmy? Lub czy był tam dostępny inny wybór?
Tak nas wytresowano w tym, czym jest „dobry” właściciel, że kiedy przychodzi do przyjęcia pod swój dach zwierzęcia, nie pozwalamy sobie na uruchomienie pojawiających się możliwości. A co, jeśli tak naprawdę mamy wybór? A co, jeśli moglibyśmy zapytać, jak mogłaby wyglądać relacja ze zwierzętami? A co, jeśli zwierzę, z którym żyjemy, sprawia problemy, bo jest po prostu zmęczone nami i chciałoby się przenieść w inne miejsce?
Nie pozwalamy sobie na taką opcję. Zakładamy, że jeśli podejmiemy się opieki nad zwierzęciem, to musi być to wybór na całe życie. I jeśli nie potrafimy wypełnić tego zobowiązania, jesteśmy kiepskimi właścicielami. Czy w tym jest wolność? Czy kiedykolwiek zakończyłeś jakąś przyjaźń? Lub związek? A co, jeśli to również jest możliwe w relacji ze zwierzęciem?
Miałam kiedyś psa o imieniu Savannah. Uratowałam ją ze schroniska. Czuła się tam tak źle, że poproszono mnie, aby ją uspokoić. Po kilku tygodniach od mojej z nią pracy powiedziano mi, że raczej za długo nie przetrwa w tym schronisku. Potrzebowała znacznie więcej ruchu niż to, co oni byli w stanie jej zapewnić, w związku z czym stawała się nadmiernie żywiołowa i niemal agresywna. Mimo tego, że w tym czasie dodanie psa do mojego wypełnionego po brzegi pracą i podróżami życia nie było zbyt mądrym pomysłem wiedziałam, że muszę ją wziąć.
Spędziłyśmy wiele czasu na wędrówkach i poruszaniu energii w jej ciele. W ciągu kilku pierwszych tygodni kładła się tylko wtedy, kiedy wkładałam ją na noc do klatki. Przez resztę czasu bez przerwy stała lub chodziła. W jej repertuarze nie było odpoczynku. Z upływem miesięcy i lat stawała się bardziej zrelaksowanym, lecz wciąż bardzo aktywnym psem. Nie lubiła, kiedy podróżowałam i zostawiałam ją z opiekunką.
Jednego dnia dotarło do mnie, że przyszedł czas na zmianę.
Dałam ogłoszenie do gazety, że poszukuję współwłaściciela. Wiedziałam, że ona potrzebuje osoby, która z nią BĘDZIE, w sposób wykraczający poza rolę opiekunki. Na ogłoszenie odpowiedziały 3 osoby. Dwie pierwsze interakcje trwały 10 sekund, trzecia była całkiem inna. Wyglądało na to, że ta osoba szukała Savannah całe swoje życie. Był nawet w schronisku szukać niebieskonosego pitbulla (którym ona jest), ale żadnego w tym czasie nie było. Zatem jednego dnia spotkaliśmy się we trójkę.
Spodobała mu się natychmiast, a w związku z tym, że za 2 dni musiałam wybrać się w podróż zdecydowaliśmy, że zostanie z nim na próbę na te 2 nadchodzące noce. Wszystko poszło świetnie i ona została z nim na cały czas mojej podróży. Kiedy wróciłam 3 tygodnie później, człowiek ten bardzo się zmartwił, a kiedy z nim rozmawiałam powiedział, że bardzo chce ją zatrzymać. A więc tak zrobiliśmy!
Gdybym miała przekonanie, że jestem za nią odpowiedzialna i że podjęłam zobowiązanie do końca życia, zapewne nie byłaby w stanie przyciągnąć tego wspaniałego człowieka, który kocha ją całym sercem, podróżuje z nią po całym stanie i zmienił punkt widzenia swojej rodziny na rasę pitbulli. Ona to wykreowała! Wszystko!
Czy to nie jest fajne?
Oryginał artykułu znajduje się tutaj.